6 spotkanie „Rok Kapłański: Wierność Chrystusa, wierność kapłana”: O spowiedzi

Modlitwa za kapłanów Pawła VI
O Panie, daj im serce mocne, chętne i gotowe stawić czoła wszelkim trudnościom, wszelkim pokusom, wszelkim słabościom, wszelkiemu znudzeniu, wszelkiemu zmęczeniu, serce potrafiące wytrwale, cierpliwie i bohatersko służyć tajemnicy, którą Ty powierzasz tym synom Twoim, których utożsamiłeś z sobą.
W końcu, o Panie, serce zdolne do prawdziwej miłości, to znaczy zdolne rozumieć, akceptować, służyć i poświęcać się, zdolne być szczęśliwym, pulsującym Twoimi uczuciami i Twoimi myślami. Amen.

Spowiedź
Gdy tylko na duszy pojawi się [choćby] mała plamka, trzeba postąpić jak człowiek posiadający piękną i drogocenną kryształową kulę. Gdy zbierze się na niej trochę kurzu, zaraz ją czyści i poleruje, by była czysta i błyszcząca. Gdy więc zauważycie najmniejszą skazę na swojej duszy, zaraz przeżegnajcie się ze czcią wodą święconą i spełnijcie jakiś dobry uczynek, któremu przypisana jest moc odpuszczenia grzechów [lekkich]: dajcie jałmużnę, uklęknijcie przed Najświętszym Sakramentem, przyjdźcie na Mszę świętą.
Człowiek, któremu dolega coś błahego, nie musi zaraz iść do lekarza, bo wie, jak sobie pomóc. Jeśli boli kogoś głowa, idzie się przespać; gdy czuje głód, sięga po posiłek. Lecz jeśli dolegliwość jest poważna albo jeśli ktoś groźnie się porani, potrzebuje lekarza i lekarstw. (Proboszcz powtórzył to zdanie). Kiedy człowiek popadnie w grzech śmiertelny, musi szukać pomocy u lekarza, jakim jest kapłan, i [musi] zastosować lekarstwo w postaci spowiedzi.
Niepojęta jest dobroć, którą Bóg nam okazał, ustanawiając wielki sakrament pojednania. Gdyby Pan czekał, aż Go o tę łaskę poprosimy, taki dar nie przyszedłby nam pewnie nigdy do głowy. Lecz Bóg przewidział słabość ludzkiej natury i naszą niestałość w dobrym, a w swej miłości do nas posunął się do tego, aby zostawić nam w darze sakrament, o który sami nie mielibyśmy nigdy odwagi poprosić.
O, gdybyż powiedziano nieszczęsnym potępieńcom w piekle: "Postawimy kapłana u bram piekielnych. Kto z was zechce się wyspowiadać, może to uczynić"! Czy myślicie, że chociaż jeden wolałby tam zostać? Najwięksi winowajcy nie wahaliby się ani chwili przed wyznaniem swoich grzechów i skłonni byliby nawet spowiadać się na głos, przed wszystkimi. W mgnieniu oka piekło by opustoszało, a niebo zapełniło się duszami nawróconych! Mamy [tu, na ziemi] czas i środki, jakich biedni potępieni już nigdy nie otrzymają.

Jak to dobrze, że mamy w zasięgu ręki sakrament leczący rany duszy. Trzeba jednak umieć to lekarstwo stosować; w przeciwnym razie możemy sobie zaszkodzić, do starych ran dodając nowe.
Grzech zaślepia umysł człowieka i dlatego trzeba się badać bardzo wnikliwie. Takie poznanie samego siebie wcale nie jest rzeczą łatwą. Trzeba do tego czasu i wysiłku. Jeżeli chce się rachunek sumienia zrobić dokładnie, trzeba swoje serce i myśli oderwać na pewien czas od zajęć doczesnych –
i trzymając w jednej ręce pochodnię a w drugiej wagę, zejść w same głębiny serca i tam precyzyjnie badać liczbę, okoliczności i rodzaj popełnianych grzechów. Te głębiny dokładnie zna Bóg. Do Niego więc zwracajmy się z pokorną prośbą i z ufnością – gorąco błagajmy Ducha Świętego o światło, którego nam potrzeba.
Kiedy wejdziemy w siebie, wołajmy z całego serca „Boże mój zlituj się nad nieszczęsnym grzesznikiem, który tyle nagrzeszył, a nie potrafi rozeznać ani liczby występków, ani zła jakie uczynił. Uciekam się do Ciebie, który jesteś Światłością Świata, ześlij Twoje promienie, rozjaśnij moje serce i pokaż moje grzechy, żebym mógł za nie żałować i otrzymać Twoje przebaczenie”.
Bez pomocy Boga człowiek zgubi się w ciemnościach, jakie wywołuje w duszy grzech. Jeżeli nie będziemy błagali Ducha Świętego o światło, to nigdy nie poznamy stanu swej duszy i nigdy nie będziemy mieli szczerego żalu.
Drugim powodem, dla którego potrzebujemy pomocy Ducha Świętego jest to, że nasze serce jest pełne pychy i dlatego ukrywa i pomniejsza swoje błędy.
Grzesznik potrzebuje łaski Bożej, aby mógł całkiem porzucić zło, którego stał się niewolnikiem. Tylko łaska Boża może napełnić nasze serca wielkim wstrętem do grzechu.
I my w swojej ślepocie duchowej powinniśmy mówić razem z psalmistą „Boże mój, oświeć ciemności moje”. Albo wołać z cierpliwym Hiobem „Jako wiele mam nieprawości i grzechów, złości moje i występki moje ukaż mi”. Bóg, który tak gorąco pragnie naszego zbawienia nie odrzuci naszej prośby.
Starajmy się sądzić siebie tak, jak kiedyś osądzi nas Jezus Chrystus. Powinniśmy też bać się grzechów ukrytych, o których nie mamy nawet pojęcia, i za królem Dawidem wołać „od skrytych moich grzechów oczyść mnie Panie”. Osądzajmy surowo samych siebie teraz żebyśmy kiedyś – jak mówi św. Paweł – uniknęli strasznych sądów Bożych.
Kiedy już przypomnimy sobie wszystkie grzechy, prośmy Boga o szczery żal i postanowienie poprawy. Pamiętajmy, że w osobie kapłana zasiada w konfesjonale sam Jezus Chrystus.
Aby wytrwać w dobrym i nie wrócić do grzechu, to przede wszystkim
- nie ufać sobie samym i mieć się na baczności,
- unikać okazji do złego,
- uciekać się do modlitwy, bo Chrystus mówi: „Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie”.
W końcu, gdy zgrzeszyliście– jak najprędzej podnieście się z upadku. Kto będzie stosował te środki, ten z pewnością odzyska zdrowie duchowe.
Starajmy budzić w sobie żal za grzechy rozważając trzy stacje:
1. Pierwsza, to myśl o piekle, w którym jęczą potępieni,
2. Druga, to myśl do nieba i przyglądanie się tronom, za którymi zasiedli wybrani,
3. Trzecia, to myśl to Kalwarii i wpatrywanie się w umierającego za nas Jezusa i ukrzyżowanego
za nasze grzechy.
Prawdziwy żal musi łączyć się z mocnym postanowieniem poprawy. Dowodem mocnego postanowienia poprawy będzie gruntowna zmiana życia.
Drugim znakiem mocnego postanowienia poprawy jest staranne unikanie okazji do grzechu. Jezus mówi wyraźnie, że gdyby coś było dla nas drogie jak oko czy ręka, a powodowało zgorszenie, musimy to od siebie odrzucić, bo lepiej wejść do nieba z jedną ręką lub okiem niż mając dwoje oczu i rąk zostać wrzuconym do piekła.
Trzecią oznaką jest uważne pilnowanie siebie samego i wykorzenianie z duszy złych nałogów. A nałogiem nazywamy łatwość powracania do starych grzechów. Prawdziwy pokutnik powinien naśladować syna marnotrawnego, który zrozumiał swoją nędze swoje nieszczęście postanowił wrócić do Ojca i zrobić wszystko, czego by Ten od niego zażądał. Bądźmy gotowi wszystko poświęcić, byle tylko nie wrócić do starych grzechów i złych nałogów.
Nie bójcie się żadnych ofiar, odważnie walczcie z pokusami, płaczcie i wzdychajcie tu na świecie, jeżeli chcecie na wieki wysławiać Boga w niebie.
Wyobraźcie sobie człowieka pokrytego ranami, któremu radzą, aby udał się do szpitala. Lekarz opatruje go i daje lekarstwa. Lecz oto ów człowiek bierze nóż i zadaje sobie jeszcze groźniejsze ciosy niż te, z którymi przyszedł do lekarza. Tak właśnie często robicie - odchodząc od konfesjonału.
Niektórzy z was bowiem źle się spowiadają, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Przychodzą i mówią: "Nie wiem, co mi dolega”. Coś ich gnębi, lecz nie wiedzą dlaczego. Utracili żywotność duszy, która kierowała ich ku Bogu, noszą w sobie jakąś ociężałość, jakieś męczące zniechęcenie [do spraw Bożych]. Przyczyna takiego stanu leży w przywiązaniu duszy do grzechów ciężkich, które w sobie przechowuje.
Inni nawet, owszem, wyznają wszystkie grzechy, lecz bez żalu i skruchy, a zaraz potem przyjmują Komunię świętą, tym samym profanując Krew Pana Jezusa. Przystępują do stołu Pańskiego z ociężałością, sami nie wiedząc dlaczego: "Przecież wyznałem wszystkie grzechy. Nie wiem, dlaczego wciąż tak źle się czuję”. Komunię przyjmują z sercem pełnym wątpliwości, a taka Komunia jest niegodna, chociaż człowiek mało kiedy zdaje sobie z tego sprawę.
Zdarzają się też ludzie profanujący sakramenty w jeszcze inny sposób. Dziesięć czy dwadzieścia lat temu nie wyznali na spowiedzi jakiegoś grzechu ciężkiego. I stale z tego powodu dręczy ich sumienie! Grzech ten nie daje im spokoju, lecz ani myślą się z niego wyspowiadać, stale to odkładają - toż to piekło! Kiedy już nawet osoby takie dostrzegą swoją winę, zdecydują się na spowiedź generalną, wyznają swoje grzechy, jakby dopiero co je popełnili, lecz nie mówią kapłanowi, że zatajali je przez dziesięć czy dwadzieścia lat. To też jest zła spowiedź. Dodać tu jeszcze trzeba, że człowiek w takim stanie duszy zaniedbuje praktyki religijne i nie odczuwa już, jak dawniej, radości ze służenia Bogu.

Można też znieważyć sakrament pokuty, przystępując doń w chwili, kiedy w kościele panuje hałas, i szybko wyznając grzechy, których człowiek najbardziej się wstydzi. Usprawiedliwia się, mówiąc sobie: "Przecież wszystko powiedziałem, a że ksiądz nie dosłyszał, to trudno!”. Trudno, ale dla was, skoroście się posunęli do takiego fortelu! Innym razem znów wyznajecie najcięższe grzechy bardzo szybko, korzystając z chwili nieuwagi kapłana.
W domu, gdzie gromadzi się przez dłuższy czas brud i śmieci, nawet jeśli się go pozamiata, i tak będzie śmierdziało. Podobnie jest z naszą duszą po spowiedzi - potrzebuje ona do oczyszczenia łez [naszej skruchy]. Dzieci moje, skrucha jest łaską, o którą trzeba prosić. Po spowiedzi trzeba wbić w serce cierń i nigdy nie tracić swych grzechów z oczu. Powinniśmy być podobni do św. Franciszka z Asyżu, któremu anioł wbił pięć grotów, które odtąd zawsze tkwiły w jego ciele.

Myśli Św. Jana Vianney’a
Trzeba gorąco prosić o skruchę. Po spowiedzi trzeba zasadzić w swoim sercu cierń i nigdy nie tracić z oczu swoich grzechów.

kwiatek

Grzechy, które ukrywamy, pokażą się na nowo. By dokładnie wymazać swoje grzechy, trzeba dobrze się wyspowiadać.

kwiatek
Jakże wspaniała jest ta myśl, że mamy sakrament, który leczy rany naszej duszy! Ale trzeba go przyjmować z właściwym nastawieniem. Inaczej na dawnych ranach utworzą się nowe.

kwiatek

Gdy ktoś ma plamę na duszy, powinien zrobić tak samo jak ten, kto ma piękną kryształową kulę i strzeże jej bardzo troskliwie. Jeśli zauważy, że ta kula trochę się zakurzyła, bierze gąbkę, aby ją oczyścić i znowu staje się przezroczysta i lśniąca.

kwiatek
Gdyby powiedziano biednym potępionym, którzy od dawna są w piekle: "Postawimy kapłana w bramie piekła. Ci, którzy zechcą się wyspowiadać, wyjdą". Czy uwierzycie, że zostałby choćby jeden?

kwiatek

Nie mówcie, że jesteście grzesznikami, że jesteście zbyt nędzni i dlatego nie macie odwagi zbliżyć się do Stołu Pańskiego. Wolałbym żebyście Powiedzieli, że jesteście zbyt chorzy, i dlatego nie chcecie brać żadnego lekarstwa, ani wzywać lekarza.

kwiatek
Nie wszyscy święci dobrze rozpoczynali, ale wszyscy dobrze ukończyli bieg życia. Jeśli źle zaczęliśmy, kończmy dobrze, a będziemy mogli połączyć się kiedyś z nimi w niebie.

kwiatek

Nie ma nic bardziej godnego ubolewania niż bogactwa, jeśli się nie kocha Pana Boga.

kwiatek

Wykorzystano „Zapiski z Ars” – notatki Alfred Monnina SJ, naocznego świadka kazań, homilii i rozmów śwJana Marii Vianneya