Duszpasterstwo Bankowców w Warszawie

www.bankowcywarszawa.pl

e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

                                                                                                           3 lutego 2020 r.

 

3 spotkanie –100 – lecie Cudu nad Wisłą

 

 

 

 

 

Bitwa Warszawska rozegrana między 13 a 25 sierpnia 1920 r. była kulminacyjnym momentem wojny polsko-bolszewickiej.

1918 rok przyniósł naszej Ojczyźnie upragnioną wolność po 123 latach niewoli. Pokojowy układ wersalski kończący I wojnę światową rozstrzygał północne i zachodniej granice odrodzonej Polski. Nie zawierał jednak ustaleń dotyczących granicy polsko-rosyjskiej.

Terytoria leżące między dawną Kongresówką a wschodnią granicą przedrozbiorowej Rzeczpospolitej Obojga Narodów stanowiły kwestię sporną. Kilka miesięcy po powrocie Polski na mapę świata na ziemie zabużańskie wkroczyła Armia Czerwona z zamiarem błyskawicznego unicestwienia państwa polskiego, dotarcia do ogarniętych rewolucją proletariacką Niemiec, a następnie podboju kolejnych państw europejskich i przekształcenia ich w republiki sowieckie.

Plany sowietów znakomicie obrazuje dyrektywa dowódcy Frontu Zachodniego, marszałka Michaiła Tuchaczewskiego: "po trupie Polski wiedzie droga do ogólnego wszechświatowego pożaru. Na Wilno, Mińsk, Warszawę - marsz!".

Na Warszawę – marsz

Józef Piłsudski wyraźnie stwierdził, że w bitwie warszawskiej właściwym dowódcą był sam Bóg. Powiedział: "To Jego palec dotknął ziemi". Podobne opinie wyrazili inni dowódcy.

Józef Piłsudski w styczniu 1919 r. dysponował zaledwie stutysięczną armią, a w czerwcu Wojsko Polskie liczyło już 466 000 żołnierzy. Już na początku 1919 r. bolszewicy zajęli Wilno, potem Mińsk i przesuwali się w kierunku centrum Polski. Marszałek Józef Piłsudski, Naczelny Wódz Wojska Polskiego, nie czekał, aż wróg podejdzie bliżej, lecz wysłał za Bug pospiesznie sformowane oddziały. Do pierwszego starcia w wojnie polsko-bolszewickiej doszło w połowie lutego 1919 r. na Białorusi. Później rozpoczęła się polsko-ukraińska ofensywa na Kijów. Polacy z Ukraińcami odnosili początkowo sukcesy. Jednak polski front na Ukrainie został przerwany przez armię sowiecką. Wojsko Polskie zostało zmuszone do odwrotu. Rozpoczęła się barbarzyńska rzeź polskich żołnierzy i polskiej ludności cywilnej.

Polacy walczyli na Wołyniu i na Podolu w ciągu lata 1919 r. Polacy wyparli Bolszewików poza rzekę Zbrucz. Armia Sowiecka w tym czasie liczyła około 5 milionów żołnierzy.

 
       


Następnie ruszyła ofensywa na Kijów. III armia polska pod dowództwem gen. Rydza-Śmigłego oraz ukraińska dywizja wkroczyły do Kijowa. Ale za chwilę armia bolszewicka rozpoczęła atak, zbliżyli się do Wilna, Polacy musieli wycofać się z Kijowa pod Wołyń, bolszewicy wkroczyli do Tarnopola.

W lipcu 1920 r bolszewicy zajęli Mińsk, a następnie Wilno, Grodno i wkroczyli do Białegostoku. Klęski na frontach spowodowały wstrząs w społeczeństwie polskim.

18 lipca 1920 r. w Warszawie na Placu Saskim odbyła się uroczystość Armii Ochotniczej. W czasie Mszy św. biskup polowy, Stanisław Gall wręczył gen. Hallerowi sztandar dla sztabu armii. Na jednej jego stronie znajdowało się Serce Jezusa i wyhaftowany napis: "W tym znaku zwyciężysz!" Wkrótce podobne sztandary otrzymały samodzielne bataliony i pułki ochotnicze. Ochotnicy szli do ataku skandując: "Bóg tak chce!" bądź "Jezus i Maryja!" Identyczne okrzyki wznosili w XI stuleciu uczestnicy wypraw krzyżowych, organizowanych w celu wyzwolenia Grobu Chrystusa.

Józef Piłsudski, mimo że przez wiele lat działał w ruchu socjalistycznym, doceniał znaczenie wiary w życiu jednostek oraz całych społeczeństw. Zwrócił się więc do Episkopatu z prośbą o modły w intencji zmobilizowania społeczeństwa do walki z Bolszewikami.

Biskupi 7 lipca 1920 r. skierowali trzy listy do różnych adresatów. Pierwszy do papieża Benedykta XV, drugi do Episkopatów całego świata, trzeci do Polaków. W liście do papieża polscy biskupi błagali o modlitwy i pobłogosławienie walczącego Narodu. W liście do Episkopatów świata proszono o "szturm modłów za Polskę do Boga" gdyż jej wolność ponownie została zagrożona. Tym razem to carat czerwony pragnie ją zniewolić. W liście pasterskim do Narodu przyrównano marsz i postępowanie czerwonoarmistów do marszu antychrysta, który u siebie zniszczył cywilizację chrześcijańską i to samo pragnie uczynić w Polsce i w Europie. Biskupi stwierdzili, że Polacy, aby zwyciężyć, muszą dokonać rachunku sumienia i ukorzyć się przed Bogiem. Następnie zerwać z wadami narodowymi, swarami partyjnymi itd. Biskupi wezwali tych, którzy dotąd nie służyli w WP, aby zgłaszali się do Armii Ochotniczej. Episkopat zarządził, by tego dnia po Mszy św. odmawiano Litanię do Najświętszego Serca Pana Jezusa, a w piątki wystawiano do adoracji Najświętszy Sakrament, przed którym wierni mieli odmawiać akt poświęcenia się Sercu Pana Jezusa.

9 lipca 1920 r. kardynał A. Kakowski, metropolita warszawski wystosował list do podległych sobie kapłanów. Zabronił księżom opuszczania parafii, mimo że bolszewicy w sposób bestialski traktowali kapłanów, a z wierzących świeckich szydzili. Jednocześnie rozkazał aby w kościołach przed wystawionym Najświętszym Sakramentem śpiewać "Święty Boże" oraz "Odwróć od nas".

Aby zrozumieć wielkość polskiego zwycięstwa nad bolszewikami, trzeba wziąć pod uwagę sytuację polityczną, ekonomiczną i militarną, w jakiej znaleźli się Polacy w 1920 r. Większość państw europejskich - za wyjątkiem Węgier, Francji i Rumunii - odmówiła udzielenia Polsce jakiejkolwiek pomocy. Podburzeni przez bolszewickich komisarzy robotnicy angielscy skutecznie zbojkotowali załadunek sprzętu wojennego przeznaczonego dla Polski. Rządy niemiecki i czechosłowacki oficjalnie zabroniły przewozów przez swoje terytoria dostaw dla walczących Polaków. Prawa tranzytu odmówiły Polsce także Austria i Belgia. Polska została praktycznie odizolowana i zdana tylko na własne, słabnące siły. Młodemu wojsku polskiemu brakowało dosłownie wszystkiego: broni, amunicji, umundurowania, butów, żywności, lekarstw, paszy dla koni. Do tego dochodziła pięciokrotna przewaga liczebna wroga. W miarę zbliżania się do Warszawy Armii Czerwonej upadek odradzającej się Rzeczpospolitej i powstanie w jej miejsce jednej z republik sowieckich wydawały się nieuchronne. W tej dramatycznej chwili cały naród zwrócił się o ratunek do Tej, która tyle razy wspomagała polski oręż swym wstawiennictwem u Wszechmogącego Boga.


Wielka modlitwa Narodu

Szczególna nowenna o zwycięstwo dla Polski odprawiona została w warszawskim kościele Najświętszego Zbawiciela przed kopią cudownego wizerunku Matki Bożej Częstochowskiej. Wziął w niej udział gen. Józef Haller wraz ze swymi żołnierzami. Przez dziewięć dni wczesnym rankiem wojskowi ze sztandarami przybywali tutaj na Mszę św. Na twarzach żołnierzy widać było skupienie i wzruszenie. Wraz z wojskiem przed obrazem Jasnogórskiej Pani modlili się mieszkańcy Warszawy. Wszyscy przyjmowali Komunię św. Wielu leżało krzyżem. Gen. Haller - jeden z głównodowodzących w Bitwie Warszawskiej - był powszechnie znany ze swojej wielkiej czci dla Maryi. Do końca swoich dni dawał wyraz przekonaniu, że to Ona jest sprawczynią "Cudu nad Wisłą"

Walki pod Warszawą

Gen. Haller bardzo często znajdował się na pierwszej linii walk. Przebieg działań bojowych całkowicie zawierzył Najsowitszej Maryi Pannie. Ją też uznał za faktyczną hetmankę. Jeszcze 12 sierpnia naczelnemu kapelanowi frontu, ks. płk. Sienkiewiczowi polecił, aby każdego dnia odprawiał nowennę przy ołtarzu Matki Boskiej Częstochowskiej, znajdującym się w kościele Zbawiciela w Warszawie. Sam, jeśli tylko mógł, w tej nowennie uczestniczył prywatnie. W intencji zwycięstwa modlił się ustawicznie, nawet na polu walki. Sam był przeświadczony, że 15 sierpnia ofensywa sowiecka się załamie.

W wigilię Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, tj. 14 sierpnia, do kontrofensywy ruszyła V armia, która nie została w pełni zorganizowana i składała się m. in. z wielu oddziałów ochotniczych, nie mających doświadczenia bojowego.

W godzinach rannych 203 Ochotniczy Pułk Ułanów, dowodzony przez mjr. Z. Podhorskiego, bez zgody wyższych przełożonych, wspaniałym zagonem przedarł się na tyły wroga. Wdarł się do Ciechanowa, gdzie zniszczył sztab dowódcy IV armii Szuwajewa, a jego samego zmusił do ucieczki. Ponadto spalił radiostację armijną, co fatalnie wpłynęło na dalsze losy tej armii.

Z kolei pod Ossowem 14 sierpnia 1920 r. o świcie 1 batalion 236 Ochotniczego Pułku Piechoty, liczący 800 ludzi, dowodzony przez por. St. Materewicza, przystąpił do walki z bolszewikami, kierującymi się na Warszawę.

15 sierpnia 1920 roku, w święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny oraz w dniu zakończenia nowenny błagalno-pokutnej, na froncie nastąpił przełom. Ofensywa bolszewicka została zahamowana, wieczorem Polacy odzyskali Radzymin. Nazajutrz Wojsko Polskie przeszło do kontrofensywy.

Kiedy młodzi chłopcy, słabo uzbrojeni i bez doświadczenia bojowego, zachwiali się wobec przewagi wroga, kapelan ks. Ignacy Skorupka stanął na czele tyraliery. Z krzyżem w dłoni, z okrzykiem "Jezus i Maryja" poprowadził harcerzy do kontruderzenia. Najpierw padł por. Materewicz, o godz. 5:30 pocisk ugodził śmiertelnie ks. Ignacego, w dalszych walkach poległo ponad 60 oficerów i ochotników, a ciężkie rany odniosło 300 ludzi. Wieczorem wróg został powstrzymany i odrzucony. W nocy z 14 na 15 sierpnia pod Wólką Radzymińską zginął bohaterski por. Stefan Pogonowski, dowódca 1 batalionu w 28 Pułku Strzelców Kaniowskich. Akcja jego pododdziału w dniu 15 sierpnia przyczyniła się do powstania paniki pośród znajdujących się w Radzyminie bolszewików. Wieczorem zostali oni ostatecznie wyparci z miasta.


Z dokładnej analizy działań bojowych jasno wynika, ze Polacy zwyciężyli bolszewików nad Wisłą dzięki wyraźnemu błogosławieństwu Bożemu, dzięki heroicznym modlitwom do Serca Jezusowego, a prawdziwą hetmanką w działaniach bojowych była Matka Boża. Tak Ją widział gen. Józef Haller. O Jej wodzostwie wiele razy przed swoją śmiercią mówił także ks. Ignacy Skorupka.

 

Szczególnym męstwem w czasie bitwy odznaczył się młody kapelan ks. Ignacy Skorupka. Z krzyżem w ręku stanął na czele oddziału młodych warszawskich żołnierzy. Pieśnią dodawał im otuchy i zagrzewał do walki. Zginął trafiony odłamkiem pocisku 14 sierpnia 1915 r.

Cud nad Wisłą - bitwa, w której wygrała Maryja

Matka Boża pojawiła się na niebie 15 sierpnia 1920 r. z połamanymi strzałami w rękach. Bolszewicy ustąpili spod Ossowa, a bój, który przeszedł do historii jako 18. bitwa świata, nazwano Cudem nad Wisłą.

Na znanym obrazie Jerzego Kossaka Cud nad Wisłą, ponad żołnierzami polskiego wojska broniącego przyczółków Warszawy przed bolszewicką nawałą, jaśnieje postać Matki Boskiej, trzymającej połamane strzały.

Do dziś zachowały się relacje świadków, którzy widzieli 15 sierpnia 1920 r. taką postać na niebie. Jeńcy-Rosjanie otwarcie przyznawali, że ukazanie się Bogurodzicy było przyczyną ucieczki z pola walki. "Was się nie boimy, ale z Nią walczyć nie będziemy!" - mówili.

Jednakże nie same modlitwy powstrzymały wroga. Wierni stanęli na wysokości zadania, blokując z bronią w ręku trasę marszu czerwonych pochodów bolszewików.

Św. Jan Paweł II pisał po latach:

„Wielkie dzieła Boże dokonują się przez ludzi. [...] dziękujemy Bogu za to, że dał taką moc ludziom, naszym rodakom, że dał taką moc wodzowi i armii, i że dał taką moc całemu narodowi”.

Papież-Polak zachował w swym sercu wdzięczność dla bohaterów tamtych dni:

„Urodziłem się w roku 1920, w maju, w tym czasie, kiedy bolszewicy szli na Warszawę. I dlatego noszę w sobie od urodzenia wielki dług w stosunku do tych, którzy wówczas podjęli walkę z najeźdźcą i zwyciężyli, płacąc za to swoim życiem”.

Gdy latem 1920 roku na Warszawę ciągnęły hordy wojującego „postępu”, polscy biskupi nie ustawali w aktywizowaniu narodu, uświadamiając mu zagrożenie niesione przez czerwoną zarazę. Tak karygodny przykład mieszania się kleru do polityki ówcześni piewcy rewolucji światowej przyjmowali równie mało entuzjastycznie, jak obecni.

Dług zaciągnięty u minionych pokoleń wspomniał również w swej niedawnej homilii arcybiskup Jędraszewski: - Pamięć o mogiłach, o których pisał Józef „Ziutek” Szczepański, każe nam zdobywać się na sprzeciw. Nieustanny!


 

Witraż w sanktuarium Matki Bożej Zwycięskiej na Kamionku w Warszawie przedstawiający Patronkę świątyni.

Zanim na Kamionku wzniesiono obecny kościół - wotum wiernych Warszawy za cudowne ocalenie Polski i Europy przed bolszewikami (obecnie jest to również konkatedra warszawsko-praska) - znajdowała się tutaj stara cmentarna kaplica, w której 13 sierpnia 1920 r. ks. Ignacy Skorupko odprawił swoją ostatnią Mszę św. i spowiadał udających się na front żołnierzy...

 
 

Z dawna Polski
Tyś Królową, Maryjo,


Ty za nami przemów słowo, Maryjo!
Ociemniałym podaj rękę,
niewytrwałym skracaj mękę,
Twe Królestwo weź w porękę, Maryjo!

Gdyś pod krzyżem Syna stała, Maryjo!
Tyleś, Matko, wycierpiała, Maryjo!
Przez Twego Syna konanie
uproś sercom zmartwychwstanie,
w ojców wierze daj wytrwanie, Maryjo!

Z dawna Polski Tyś Królową, Maryjo!
Ty za nami przemów słowo, Maryjo!
Miej w opiece naród cały,
który żyje dla Twej chwały,
niech rozwija się wspaniały, Maryjo!

Pieśń religijno-patriotyczna śpiewana najczęściej z okazji 3 maja - uroczystości Matki Bożej Królowej Polski i jednocześnie święta narodowego upamiętniającego uchwalenie w 1791 r. Konstytucji 3 maja